czwartek, 20 września 2012

15 rozdział

    Nie rozumiałam co mówił do mnie tamten facet. No ale to przecież źle! On mówił o stanie Zayna, a ja nie umiałam go słuchać. Zastanawiałam się, dlaczego go to spotkało. Dlaczego cierpiał przeze mnie... Przecież nic złego nie zrobił. Jest dobrym, opiekuńczym, kochanym człowiekiem. Nie powinien cierpieć. Ja mogę, bo ja to ja. Ja nie jestem grzeczna i dobra. Mam swoje wady, których nie umiem pokonać. Ale to wszystko to jakiś horror. Wcześniej już moje życie było tą kategorią filmu, ale po co wsadzono do tego Zayna? Obyło by się bez takiego bohatera. To nie jest potrzebne! To znaczy... Wiedziałam, że on jest MI potrzebny... ale... Nie chciałam, żeby cierpiał. Nie zasłużył na to.. chyba już to mówiłam. Lecz nie wierzyłam w to co się dzieję. Za dużo tego... To jakaś  kara dla mnie? Nie plątajcie jego w to!
Próbowałam skupić się na tym co mówił ten Pan "Doktor". Nie umiałam na niego spojrzeć. Byłam w takim szoku, po zobaczeniu Zayna... że... nie liczyło się dla mnie nic. Wiedziałam jak mam postąpić. Ale o tym to już później.
Doktor nawijał jak szalony. A do mnie można mówić... Ja i tak nic nie wiem. Jednym uchem wpadało, a drugim wylatywało. Ja się pytam, po co komu dwoje uszu?! No po co?! Gdybym miała jedno to bym wszystko wiedziała... No chyba, że jeszcze przez nos... Ach nie ważne. W końcu oprzytomniałam.
-Przepraszam, czy mógłby pan powtórzyć wszystko od początku? Jaa...- już chciałam tłumaczyć, że biorę sterydy i to przez nie nic nie wiem i nic nie pamiętam, ale przecież by się domyślił! Zaraz zacząłby się pytać... aż w końcu zadzwoniłby do mojej mamy.
-Co ty?
-Nie nic. Ja po prostu jestem w szoku...- zaczęłam płakać.
-Dobrze, spokojnie. Nie płacz. Postaramy się, żeby wyzdrowiał jak najszybciej.- że co? Postaramy się?
-Chwileczkę... Ja chyba źle zrozumiałam? Jakie postaramy?! Zayn ma być zdrowy! Ma stać na nogach!
-Kochanie... Poczekaj, nie denerwuj się tak.- kochanie? Co to? Lekarz zboczeniec? Noch, dałam mu już dokończyć, niech mnie oświeci:
- Nie będę Cię okłamywał, że z Zaynem jest wszystko w porządku... bo nie jest. Widzę, że jesteś kimś ważnym dla niego... Tak w ogóle to nie za wcześnie? Ile ty dziecko masz lat?- a co on mój tatusiek? Niech nie zmienia tematu, kurde...
-Nie ważne. Nie to jest ważne! Niech pan mówi kiedy on wyjdzie do domu!- co ja mówię... jaki dom.. przecież tu jest.. można powiedzieć stan krytyczny?
-Ale... My się chyba nie zrozumieliśmy... Zayn jest w śpiączce. Czekamy aż się wybudzi. Musi odpocząć. Może być tak, że nigdy się nie obudzi...- na te słowa... Zatkało mnie. Jak to nigdy? Jak?! To wszystko moja wina! Wsadziłam pięść do buzi, żeby nie ryczeć na cały oddział.
-Czy ja mogę do niego wejść?
-Tak proszę. Jak już Pani sobie z nim wszystko obgada, proszę do mnie zajrzeć. Niech Pani będzie dobrej myśli.
Weszłam do sali... Łzy kolejno ściekały po moich policzkach. Nie miał ich kto wytrzeć. Zawsze on to robił. Podeszłam do łóżka. Nie wiedziałam jak to zrobić, bo przecież to on zawsze podchodził do mnie z uśmiechem... Ja nie umiałam się uśmiechnąć. To wszystko było takie straszne... Usiadłam na krześle stojącym obok łóżka. Delikatnie chwyciłam dłoń chłopaka, którego z trudem poznawałam. Jak to możliwe... No jak?! To wszystko moja wina! Gdybym się nie pojawiła w jego życiu, to zapewne szalał by teraz z chłopakami i nie tylko! To nie miało tak wyglądać. Miało się poukładać inaczej! On nie zasługuje na takie cierpienia!. Ciągle płakałam... Ale... Nie o mnie teraz będę wam opowiadać.
Weszła pielęgniarka. Zmieniła mu kroplówkę i zaczęła zwilżać mu usta.
-Ja to zrobię.- powiedziałam chyba za mało stanowczo.
-Ale...
- JA TO ZROBIĘ!
-Dobrze... Tylko delikatnie.- przecież mu krzywdy nie zrobię! Co ja wariatka?! No tak.. mój strój...
Pielęgniarka wyszła, widocznie bała się, że jej jeszcze krzywdę zrobię.
Delikatnie zwilżałam mu usta. Nawet w takim stanie wyglądały pięknie... Miałam ochotę je pocałować, za co skarciłam się w usta.
-Zayn...- ledwo powiedziałam przez zaciśnięte gardło od płaczu...
-Zayn, proszę obudź się! Nie zostawiaj mnie! Nie odchodź...- cisza, nawet nie drgnął...
-Zayn! Kochanie proszę...- z płaczu delikatnie położyłam się mu na brzuchu... przecież  nie wyobrażałam sobie życia beż niego... Płakałam, tylko tyle mogłam okazać ze swych uczuć. Na nic innego nie było mnie stać.
-----------------------
No i jak? Tak wiem, smutny. Chyba jak każdy w sumie... No ale poczekajcie jeszcze troszkę.
Kolejny rozdział-6 komentarzy.
@maniaopach

8 komentarzy:

  1. Cudoo *-* ale on się wybudzi prawda ? ... BO JA CHCE ŻEBY SIĘ WYBUDZIŁ

    OdpowiedzUsuń
  2. prosze daj następny bo nie wyrobie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuper. :D Dodawaj następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. On musi się wybudzić!! A rozdział świetny *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny ! *_* On musi żyć !!!
    Masz wielki talent. Pisz dalej :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, tylko szkoda, że taki krótki :( czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. GENIALNEE!. ZAYEBISTE I WGL.! ZAYN MUSI SIE WYBUDZIC.! NO ALE PEWNIE SIE WYBUDZI BO CHYBA BD HAPPY ENDZIIIK :**
    @Nikaxx1

    OdpowiedzUsuń
  8. Daj mi Twój talent ! <3 jak zawsze coraz lepiej xx @Roksana_xD

    OdpowiedzUsuń