wtorek, 23 października 2012

23 Rozdział

     Spacerowałam zwilżoną od deszczu ulicą, a wiatr chłodził moje gołe ramiona. Czułam we włosach wiatr, co kochałam. Stanęłam opierając się o barierkę pewnej ulicy, z której był piękny widok na krajobraz Londynu. Moje ulubione miejsce, odwiedzałam za każdym razem, kiedy miałam jakieś ważniejsze przemyślenia. Jednak lubiłam przychodzić tutaj też tylko po to, aby oderwać się od świata codziennego i odpocząć. Odpocząć od codziennych, życiowych czynności, które nawet kiedy nie były męczące, to musiałam  od nich odpocząć. Bo przecież każdemu człowiekowi należy się odpoczynek?
Przez ciało przeszły mnie dreszcze, zrozumiałam, że było mi zimno. Moje ciało ogrzało inne ciepło bijące od drugiej osoby. Doskonale wiedziałam kto to. Uśmiechnęłam się pod nosem. Szczęście opętało mój umysł. Zapomniałam o myślach, nad którymi powoli się gubiłam i myślałam już tylko o nim. On był najważniejszy, on to przecież moje serce. Może to tylko dla Was puste słowa, mnie po prostu nie stać na coś głębszego. I tak najważniejsze to to, aby słowa były szczere. Jedne osoby umieją je bardziej rozwinąć, ubarwić inne nie. Ja należę do tych innych.
Poczułam, że ciało, którego pragnęłam oderwało się ode mnie, co bardzo mi się nie spodobało. Ogrzewało mnie w tak cudowny sposób, że pragnęłam tego jeszcze więcej. Mimo, że nie czułam jego ciała, czułam jego oddech, dlatego wiedziałam, że jest przy mnie. Okazało się, że oderwał się ode mnie tylko po to aby okryć mnie swoją kurtką. To było romantyczne. Odwróciłam się w jego stronę, tak aby utonąć w jego czekoladowym morzu tęczówek. I tak się też stało, było to nieuniknione. Uśmiechnęłam się, na co on zareagował dotykiem swoich ust moich. Odpowiedziałam na pocałunek pozytywnie, zgadzając się. Odwzajemniłam go. Kiedy zakończyliśmy tą bardzo przyjemną czynność, zaczął mnie przytulać....

-Katy...! Obudź się! Katy...? Spioszku ty mój!-najgorsza rzecz na świecie. Otworzyłam zropiałe oczy, przetarłam je próbując pozbyć się "śpioszków".
-Spałaś tak smacznie, że mam wielką nadzieję, że śniłaś o mnie...?-poruszał brwiami typ, na którego nie mogę patrzeć. To wszystko to sen, sen z którego mnie obudził. Mogłam w nim zostać, śnić dalej i chociaż nie byłaby to prawda, byłabym tam szczęśliwa.
-Pf. Marzenie.- odpowiedziałam  zimnym tonem, z lekka jeszcze zaspanym.
-Wstawaj i się wykąp, a ja w tym czasie przyszykuję Ci coś do jedzenia. Tutaj masz czysty ręcznik. Chodź zaprowadzę Cię do łazienki.- on mówił serio? Że niby tak to wszystko ma wyglądać? Będzie mnie karmił i pilnował na każdym kroku?! Mimo wszystko zgodziłam się. Mój stan zewnętrzny był w stanie tragicznym, nawet letnia woda mogłaby zamaskować to co się dzieję z moim ciałem . Zaprowadził mnie do łazienki i tam zostawił samą. Zamknęłam się w niej i powoli zaczęłam rozbierać. Zrzucałam z siebie brudne ubrania pozostawiając je porozwalane po kątach. Wzrokiem błądziłam szukając ucieczki z tego miejsca jednak nie znalazłam ratunku. Stałam naga przed lustrem, zastanawiając się jak z tym sobie daję radę...? Powinnam teraz płakać z bezsilności, jednak ja nie mam siły nawet na płacz. Powoli brakuje mi siły na oddychanie, ale nie poddam się. Nie mogę dać mu tej satysfakcji. Przyglądałam się dziewczynie w lustrze. Czułam do niej wstręt i obrzydzenie, tak jak zapowiadał to tamten osobnik. Nie chciałam tego, ale nie umiałam inaczej się do tego nastawić. Weszłam pod prysznic, myśląc, że chociaż trochę zmyję brud z ciała. Nie chodziło mi o brud, powstający na wskutek długiego nie mycia się. Chodzi mi tutaj o brud w tym drugim znaczeniu, o wstręt. Jednak nie tak łatwo się go pozbyć, doskonale sobie zdawałam z tego sprawę, bo już coś takiego przeżyłam. Przechodzę to na nowo.
Przypomniała mi się sytuacja, w której zastałam mamę płaczącą w ramię taty. Przez płacz mówiła "Przecież ma tylko jakieś 17 lat, a tyle już przeżyła" Ta sytuacja miała miejsce, kiedy miałam problemy z Alex'em. Wracałam do domu posiniaczona i zamknięta w sobie. Nie odzywałam się do nikogo. Chciałam, ale nie mogłam. Teraz zgadzam się z tym co powiedziała mama, ale też nie. Ona widzi w tym tylko negatywną stronę, ja tą ale i też pozytywną. To prawda jestem młoda, a tyle już mam za sobą smutnych i pewnie wesołych sytuacji, ale życie pokazało mi drygą stronę świata. Teraz wiem, że wyrosnę na kogoś. Będę kimś, ponieważ wiem jakie może być życie. Będę z pewnością dawała lepszy przykład swoim dzieciom, przynajmniej będę się starała. Rodzice nie będą musieli martwić się, że wyrosnę na puszczalską dziewuchę, która pali, ćpa i pije. Nie toleruję tych przyzwyczajeń wielu nastolatków. Nie umiałabym na każdej imprezie iść do łóżka z pierwszym lepszym chłopakiem. Nie umiałabym upić się tak, aby na następny dzień nie pamiętać co robiłam dzień wcześniej. Narkotyki, próbowałam ale wyszłam z tego. Tak, próbowałam ale to było w czasach Alex'a. I nie zamierzam do tego wracać.
Wydostałam się spod prysznica i okryłam się ręcznikiem. Podeszłam do umywalki i zaczęłam obmywać twarz, ponieważ rozmył mi się makijaż. Wyglądałam gorzej niż czarownica, lecz nie zależało mi na tym. Powoli zaczęłam się ubierać, w ciuchy które miałam chwilę wcześniej. Słyszałam dobijania się Alex'a do drzwi. Postanowiłam, że dłużej nie będę zwlekać i wyjdę.
Złapał mnie za rękę, tak abym przypadkiem nie próbowała uciekać. Prowadził do pokoju, w którym od początku byłam uwięziona. Tam czekało na mnie śniadanie, a może kolacja? Nie wiem, nie zwróciłam uwagi, która może być godzina. Ze smakiem zjadłam kanapki jakie dla mnie przyszykował, byłam bardzo głodna- to przez sterydy. Powoduję piekielne napady głodu oraz zatrzymanie wody w organizmie przez co się tyje.
Najedzona bez żadnego wyrazu twarzy oparłam się o ścianę. Widziałam, że on po coś sięga. Widziałam chusteczkę, z którą zmierzał do mojej buzi. Zaczęłam się wyrywać, bez żadnego rezultatu. Związał mi ręce, po czym wyciągnął strzykawkę. Moje oczy się powiększyły z przestraszenia, bałam się. Chciałam się wyrwać, jednak on był silniejszy. Wbił strzykawkę do ręki. Poczułam okropny ból, po którym zasnęłam.
*Okres czasu później*
 Do mózgu dochodziły po kolei kolejne myśli, co oznaczało, że się budziłam. Próbowałam otworzyć oczy, co udało mi się za pierwszym lub drugim razem. Rozglądałam się po pokoju. To co zobaczyłam to cios poniżej pasa. Nie wiedziałam, że mógłby być zdolny do czegoś takiego. Czułam, że dostałam sił na kolejne łzy. Nie brakowało ich na moich policzkach. Miałam powód do płaczu- ujrzałam pobitego Malika.
-------------------------------------
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, nie podoba mi się. Ale opinię pozostawiam Wam. Pragnę zwrócić uwagę na to, że to chyba pierwszy tak długi rozdział. :)
W komentarzach piszcie co Wam się podoba a co nie, postaram się to zmienić.
Czekam na Wasze opinie z wielką niecierpliwością.
Kocham Was <3
@maniaopach

środa, 17 października 2012

22 Rozdział

     Złapałam się za podrażniony od ciosu, bolący i szczypiący policzek. Długo nie trzeba było czekać, aż spłynie po nim przeźroczysta ciesz zwana łzą. Nie umiałam nie okazywać bezsilności, po prostu nie umiałam. Wygrał. Znowu ma panowanie nad moim światem. Zamknęłam oczy, aby na niego nie patrzeć. Zjechałam tyłem po ścianie, w pewnym momencie usiadłam dalej opierając się plecami do ściany. Płakałam, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że nie wiele mi to da. Byłam przyzwyczajona do tych emocji. Mam jakiś trudny poziom, level, którego nie umiem przejść. Teraz on. Nienawidzę go... Jak mogłam się z nim zadawać? On nie zawsze taki był. Umie być inny, ale twierdzi, że ja go skrzywdziłam i swojej winy w tym nie widział, a szkoda.
-Obiecuję Ci, że postaram się aby Twoje życie stało się piekłem! Będziesz wstydziła się swojego ciała, swojej osoby. W końcu pożałujesz, że mnie zostawiłaś równocześnie wydając. Dopilnuję tego.- skończył swoje groźby, po czym ukucnął blisko mnie i w obleśny sposób dotknął swoimi ustami moich. Po zakończeniu tej czynności odchylił się ode mnie, jednak dla mnie i tak zakłócał moją prywatność. Zmuszał mnie swoim wzrokiem do tego, żebym patrzyła mu w oczy. Upierałam się, na co on zareagował złością. Chwycił moją twarz w jedną dłoń i skierował w stronę jego twarzy tak, abym patrzyła tylko na nie. Nie chciałam tego. On nie brał pod uwagę tego, czy ja chcę czy nie. Czy mi się to podoba, czy nie. Nie było tu słowa o moim zdaniu, ono się nie liczyło. Nie mogłam wytrzymać... trudno powstrzymać mi się od łez, strachu i przypominaniu bólu jaki mi zadał. Wystarczy, że go widzę, a przed oczami mam wszystkie najgorsze sceny, w których jestem bita do krwi. On twierdzi, że mnie kocha. Niech zajrzy do cioci wikipedii co znaczy miłość. Jedyny pomysł jaki przyszedł mi do głowy, kiedy byliśmy w takiej bliskości...? Odważyłam się napluć mu prosto w twarz. Wyrwałam się, popchnęłam go tak, że się przewrócił, a korzystając z sytuacji chciałam uciec.
*Oczami Zayn'a*
    Najgorsza wiadomość, jaka mogła spotkać mnie w moim życiu właśnie do mnie docierała, bardzo powoli.  Mój skarb, moje serce, moje życie w rękach tego typa. Byłem pewny, że cierpi. Byłem pewny, że to on. Widziałem jak patrzy na Katy, jak patrzy na mnie. Pakowałem swoje rzeczy. Od dowiedzenia się tej okrutnej wiadomości, nie odezwałem się ani razu. Mój wzrok był pusty, mina bez emocji. Rozmyślałem mój plan... jednak nie mogłem mieć spokoju, chłopcy się martwili. Nie dziwiłem się, ale daliby mi spokój.
-Zayn?- zaczął troskliwym głosem Harry. Nie odpowiedziałem, w głowie miałem inne dialogi. Dialogi na temat "JAK URATOWAĆ MOJĄ PRZYSZŁĄ ŻONĘ" Jeszcze będziemy szczęśliwi.
-Zayn?!- powtórzył głosem zniecierpliwionym z nutką agresji.
-Czego chcesz?! Nie widzisz, że jestem zajęty?!
-Co chcesz zrobić?-reszta chłopaków przytaknęła w stylu "no właśnie..?"
-Nic Wam do tego.. to moja sprawa, nie wtrącajcie się.
-Przestań zgrywać twardziela!- jak to Liam, mądruś.
-A co mam robić?! Zadajecie głupie pytania! Będę jej szukać i znajdę! Dajcie mi spokój, nie mam czasu!
-Policja się tym zajmie.- Louis, niby jesteś najstarszy, a  i tak zachowujesz się jak dziecko...
-Śmieszny jesteś. Mam liczyć na pomoc policji? A co ona zdziała?! Jakby chodziło o Eleanor, siedziałbyś z założonymi rękami i czekałbyś aż zadzwoni zacna policja?! Nim oni ruszą swoje odwłoki, ona...-nie dokończyłem, nie chciałem myśleć co on może jej robić.
-Zresztą... już mnie nie zatrzymujcie. Muszę jechać Szkoda czasu. Nie chcę słyszeć pytań w stylu: "Możemy z tobą?" od razu mówię: NIE.- i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i zmierzałem w stronę domu Katy.
*Katy*
   Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął tak mocno, że upadłam na podłogę. W tym momencie wstał, wytarł zwilżone części twarzy podszedł do mnie... i zaczął mówić:
-Tak się chcesz bawić? Jakąś bardziej spokojną Cię pamiętam. Radzę Ci się uspokoić, bo pożałuje twoja rodzinka, rozumiesz?!
Po długich zastanowieniach co mam robić, kiedy już miał wychodzić i zostawić mnie samą, zatrzymałam go:
-Dlaczego mi to robisz?- mówiłam załamującym się głosem, ciągnąc katar nosem.
-Dlaczego? Żebyś poczuła jak się czułem, żebyś zrozumiała to, że Cię kocham i to, że my jesteśmy stworzeni dla siebie.
-Nie ma nas! A skoro tak mnie kochasz, to pozwól mi odejść. Żyj własnym życiem! - zareagował śmiechem.
-Alex, ja muszę zażywać leki! Jestem chora! Nie rozumiesz tego?!
-Przy najgorszym, jak umrzesz... to się zabiję i i tak będziemy razem. - pogłaskał mnie po policzku, a kiedy zobaczył moją kwaśną minę, bez słowa wyszedł.
    Zostałam sama, tego potrzebowałam. Widziałam siniaki na rękach, zastanawiałam się kiedy zadał mi tyle bólu. Jak spałam? On jest chory, chory psychicznie. Nie wierzyłam w to co robiłam, ale.. uklęknęłam na kolanach, złożyłam ręce i zaczęłam się modlić. Pod koniec modlitwy dodałam:
-Jeżeli naprawdę jesteś tam na górze... to proszę nie krzywdź mnie tak! Ja nikogo nie skrzywdziłam, a to, że w Ciebie nie wierzę chyba Ci nie przeszkadza, prawda? Każdy ma prawo wybory swojej religii. Ja swojej nie mam. Mówię Ci to prosto z mostu, bo i tak pewnie znasz moje myśli. Moje życie pokazało mi, że Ciebie nie ma... Chciałabym, żebyś pozwolił mi wybierać, a jeśli tak bardzo Ci przeszkadzam to mnie stąd zabierz. Nie pozwól tak złej osobie jak ja, żyć na Twoim "idealnym" świecie. Amen.- położyłam się kuląc na podłodze i zasnęłam.
*Zayn*
-Obiecuję, że ją znajdę. Przywiozę ją całą i zdrową.- mówiłem wychodząc z jej domu. Mama Katy, próbowała się do mnie uśmiechać, jednak i tak nie potrafiła zamaskować swojego krytycznego stanu. Kiedy usłyszała moje ostatnie słowa, przestraszyła się. Podbiegła do mnie i mnie zatrzymała.
-Zayn, dziecko nie rób nic na własną rękę!
-Nie pozwolę, aby ktoś ją krzywdził. Za niedługo będzie nasz ślub. Dopilnuję aby wszystkie rany zdążyły się zagoić.
Szedłem na parking. Było bardzo późno. Chłodny wiatr, wiał mi po uszach. Marzyłem o chwili, w której wraz z Katy, będziemy spacerować trzymając się za rękę. Czułem, że za niedługo ją zobaczę. Nagle poczułem ostry ból, ktoś mnie kopnął. Przewróciłem się. Usłyszałem śmiech. Przyłożył mi coś do buzi, po czym prędko zasnąłem.
------------------------------------------------------
Nie nudzi Wam się ten blog? Wydaję mi się, że czytacie bo musicie. Za niedługo będzie koniec tej historii, chyba że wpadnę jeszcze na jakieś pomysły. Piszcie, czy wam się nudzi, czy może niee? No i oczywiście nazwy tt! @maniaopach

środa, 10 października 2012

21 Rozdział

    To już robiło się śmieszne. Z mojego życia byłaby dobra książka, czy film. Za co on by mi to robił?! Za to, że już go nie kocham? Nie zasługuje na te uczucia! Nie zasługuje! Po tym co zrobił? Pff.. Nie chcę do tego wracać. To jest ból silniejszy od bólu po chemii. Ból, który rozrywa mi serce. Zapomniałam, a on wrócił. Znowu chce je rozerwać, a ja na pewno nie pozwolę, nigdy! To co zrobił.. to... Czułam jak łza opada na moją bluzkę, ale najpierw przebyła niedługą drogę po policzku. Wróciły wspomnienia, kiedy go zobaczyłam... Historia z nim jest długa, nie wiem czy warto tracić na nią czas. Powiem może tyle... zranił mnie, przez co długo nie mogłam się pozbierać. Nie chcę wracać do szczegółów. Przez niego, do dzisiaj boję się Zayn'a. Boję się bliskości. Brzydzę się facetów.
  Chciałam się podnieść, ale nie miałam sił... Bałam się bo osobnik, który był przeze mnie znienawidzony.... zmierzał ku mnie. Czułam dreszcze, a jeszcze większe obrzydzenie. Nie mogłam na niego patrzeć. Wspomnienia były silniejsze ode mnie.... nie umiałam być silna, twarda. Podszedł do mnie i mnie podniósł, tak, że siedziałam.
-NIE DOTYKAJ MNIE!- Czułam jego smród, niedawno był moim ulubionym zapachem. Nienawidzę tamtego czasu. Przeklinam dzień, w którym go poznałam.
-Spokojnie, nie bądź taka nerwowa... Umówimy się i stąd wyjdziesz. Musisz iść ze mną na układ...- ten głos... był inny, nie wiem czy pijany, naćpany czy jaki. To nie był już mój Alex. Nie poznawajcie go... bo wstydzę się przyznać, że to mój były!
-O czym ty mówisz?! Jakie układy?! Na nic się nie zgodzę!- z nerwów odważyłam się wstać i odejść od jego bliskości.
Poczułam kroki, z nerwów przymknęłam oczy i przygryzłam wargę. Błagałam, dalej nie wiedziałam kogo, żeby nie podchodził do mnie... i tak nic to nie dało. Poczułam jego oddech. Zatruwał mi powietrze.
-Nie uciekniesz tak łatwo przede mną...- szepnął mi do ucha swoim zmienionym na zadziorny głos.
-Będę starała się uciec najdalej od ciebie!- bałam się, ale nie mogłam tego okazać. Znałam go, zawsze on miał wyższość, nigdy nie liczyło się moje zdanie.
Wtedy poczułam jego rękę na moim ramieniu, trzymał mnie tak mocno, że aż zasyczałam. Zrzuciłam ją ręką.
-Czujesz ten ból? Jest taki sam jaki ja odczuwałem kiedy mnie zostawiłaś!
-Nie bez powodu uciekłam!
-Teraz nie będziesz miała dokąd uciec! Rozumiesz?! Albo nauczysz się jak masz żyć, albo będziesz tak żyła!
-To jest moje życie, ja będę o nim decydowała!
-Ale teraz to jest moja gra, i będziesz grała na moich warunkach, tak jak kiedyś pamiętasz...?.- po wypowiedzeniu ostatnich słów agresywnie wpił się w moje usta zmuszając mnie do pocałunku. Sprawiał mi tym ból. Przyparł mnie do ściany myśląc, że dojdzie do dalszych scen, jednak ja go odepchnęłam.
-Zasłużyłeś sobie na to, co otrzymałeś ode mnie! To przez ciebie uciekłam. Przypomnij sobie jak to było! Nie mam zamiaru przechodzić tego jeszcze raz! Nie pozwolę sobie na takie traktowanie! Zrozum, że dla mnie jesteś nikim! Nikim! Dla mnie nigdy cie nie było, nie ma cie, i nigdy cie nie będzie w moim sercu! To była pomyłka, której do dzisiaj żałuję! Poznałam chłopaka, którego się boję! Boję się jego bliskości! I to tylko twoja wina!Ja tu nie zawiniłam! Zniszczyłeś mnie i moje życie! Zgniotłeś jak stary, zużyty papier i wyrzuciłeś. Tylko przy wyrzucaniu musiałam ci pomóc. Bo raniłeś mnie, jakbym miała za co tak cierpieć! Każdego razu się to powtarzało! Sama musiałam się wyrzucić. Zniszczyłeś mi psychikę, nienawidzę cie za to...!
Nasz związek był piękny, magiczny. Ja kochałam go, on mnie. To był mój pierwszy związek. Z nim przeżyłam mój pierwszy raz. Wtedy także było pięknie. Dostawałam od niego prezenty, buziaczki i inne romantyczne pomysły. Dostawałam miłość. Niestety zazdrość go zmieniła... Sprawdzał mnie na każdym kroku. Z początku myślałam, że to normalne. Lecz kiedy nie mówiłam mu wszystkiego, bardzo się złościł, aż za bardzo. Początek był okey, w porównaniu do późniejszych czasów. Zwykła kłótnia, raz mniejsza, raz większa... Tylko potem...? Potem to zamieniło się w ciosy. Kolejny uderzenia... Moje ciało wypełnione siniakami. Każdego popołudnia, dostawałam dawkę, porcję bolesnego bicia. Bałam się, ponieważ mnie straszył. Zastraszenia związane były z moją rodziną. Nie mogłam na to pozwolić. Dlatego zgadzałam się na wszystko co mówił, robił i kazał. Można powiedzieć, że gwałcił mnie, a jak mu się nie podobało to mnie bił. Wyzywał mnie i poniżał. W końcu mama to zauważyła... i powiedziałyśmy STOP. Trafił do więzienia, ale wyszedł po 6 miesiącach. Zastanawiacie się, dlaczego moja mama i rodzina jako tako go toleruje? Bo... nie wiedzą, że to on. Myślą, że to kolega, z którym się pokłóciłam. Jakoś to ukryłam, sama nie wiem czemu... Kiedy zapomniałam, jakoś się pozbierałam... on powrócił. I tak powróciły wspomnienia... Ten okres długo wyrzucałam z mojego świata... i teraz, w jednej chwili.... w jednej chwili wszystko pojawiło się na nowo.
-TY SZMATO!- to by były ostatnie słowa, które słyszałam. Uderzył mnie otwartą dłonią w policzek...
-----------------------------------------------------
No i tak.. Pisane na szybko. Z towarzystwem fb i tt. ;d Coraz mniej komentarzy... ;c Zależy mi na waszej opini.... czy mam w ogóle pisać to badziewiee? @maniaopach <-- follow me!!!

niedziela, 7 października 2012

20 Rozdział

   Poczułam, że upadam. Nie wiedziałam co się dzieję. Wyglądało mi to na wypadek. Nie byłam w stanie otworzyć oczu, może inaczej bałam się. Bałam się, że ujrzę krew i Bóg, którego nie ma wie co jeszcze. Kiedy upadałam uderzyłam głową o chodnik lub kamień, wiem że to było twarde i to coś raczej rozcięło mi głowę. Nie byłam tego pewna, ale cały ból skupiał się na głowie, reszta to dodatek.
   Usłyszałam czyjeś kroki, ktoś zmierzał ku mnie. Wiedziałam już wtedy, że zaraz zjawi się pogotowie. Wszystko będzie dobrze. Mam taką nadzieję. Ten ktoś kucnął do mnie, poczułam jego oddech to mężczyzna. W końcu to faceci jeżdżą jak ofiary losu. Złapał mnie ze SPOKOJEM co był dziwne za rękę by sprawdzić puls.
-Cholera!-to był znajomy, przyjemny głos, którego niestety nie mogłam rozpoznać. O co mu chodziło? Przecież żyję?! Znajomy głos wziął mnie na ręce i gdzieś niósł. Wydawało mi się, że do auta, lecz czy nie łatwiej by było zadzwonić po pogotowie? Kolejna rzecz, która mnie zdziwiła, to to, że nie siedziałam na siedzeniu tylko tak jakby na tyle mini ciężarówki, chyba wiecie o jakie auto mi chodzi? Ta osoba położyła mnie na podłodze i co jeszcze bardziej okropne, założyła mi worek na głowę... Następnie związała mi ręce nogi i zamknęła drzwi.
*Oczami Zayn'a*
  Dzisiaj był dzień wypisu. Dziwiło mnie to, że z tego wyszedłem bez żadnych powikłań. Było ze mną źle, ale  chciałem już zapomnieć. Byłem zły na siebie, jak się zachowałem, w stosunku do Katy. Zraniłem ją. Okazała swój ból jaki jej zadałem tym, że nie pojawiła się już ani razu u mnie. Minęło już kilka długich dni kiedy nie widziałem jej pięknej buźki. Powiem szczerze, wyglądała pięknie w tej chustce, pięknie.
   Pakowałem swoje rzeczy chłopcy mi pomagali. Wszedł Harry, który martwił się o Katy. Bał się, że sobie z tym nie poradziła. Bałem się, że ona mu się podoba odkąd Veronika z nim zerwała. Tak zerwała z nim, nie bez przyczyny. Zdradził ją z Emily. Powiedział, że ona mu wybaczy, jak tylko ja wyjdę ze szpitala. Nie wiem co JA mam z nimi wspólnego, ale wytłumaczył mi, że do niej pojedzie z jakąś niespodzianką i ona mu ulegnie.  Pakowałem więc wszystkie swoje ciuchy i mnóstwo rzeczy, które się uzbierały przez te dni, kiedy nagle moją czynność przerwał dzwonek telefonu Harry'ego. Z jego miny wynikało, że nie był to dobry telefon. Ja jednak wytłumaczyłam sobie, że to właśnie Veronika i, powiedziała mu jasno: KONIEC, dlatego wróciłem do pakowania. Harry się zadał kilka pytań typu: JAK TO, ALE, KIEDY. Zaśmiałem się pod nosem. Rozłączył się i Vera mu chyba tak dowaliła, że aż usiadł z wrażenia. Zapytałem:
-No co tak Hazza? Już nie uważasz, że Ci tak łatwo ulegnie?-chłopaki wybuchli śmiechem.
-Co?? Nie... Katy... Porwali ją.
Myślałem, że to żart. Nie mogła to być prawda. Jakiś koszmar. Dziewczyna nigdy nie będzie miała spokoju. Nigdy?
-Jak to?! Kiedy?! Jak to się stało?-chłopcy wyprzedzili mnie i zadawali różne dociekliwe pytania. Ja się nie odzywałem, nie umiałem. Poczułem ogromny ciężar, to było nieczyste sumienie.
*Oczami Katy*
Do mojego mózgu doszły myśli, czyli się wybudzałam. Otworzyłam oczy. Nie wierzyłam w to co widziałam. Byłam zamknięta w jakiejś brudnej piwnicy, sama byłam brudna. Miałam podrażnione, czerwone moje delikatne dłonie. Czułam ból. Byłam zakrwawiona. Cała posiniaczona, cała obolała. Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi. Nie wierzyłam, bo w drzwiach ujrzałam jego... Alex-mój były.
-------------------------------
20. I JAK I JAK I JAK? JAKIEŚ MAŁE ZASKOCZONKO? MAM NADZIEJĘ. PROSZĘ O KOMENTARZE... BO...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ SKARBIE ;**
@maniaopach -piszcie do mnie, follow me, i piszcie nazwy to Was follow'ne i będę Was informować. Do next'a! ;***

piątek, 5 października 2012

19 Rozdział

    On mnie nie pamiętał. Nie znał mnie, mojej osoby. Obudził się i nie wiedział kim jestem. Spojrzał i zadał pytanie: Kim jesteś? Oznacza to jedno. Jestem dla niego obcą osobą. Co mam robić? Nie wiem. Nie mam pojęcia, już nie mam siły. Wszystko dopada mnie i pożera. Zjada moje nerwy i siły. Moją psychikę. Zabolało mnie to co usłyszałam, jak większość wiadomości w moim życiu. Tylko te słowa to za duże uderzenie. Czuję, że to nie jest już na moje siły. Powtarzam się, ale ja potrzebuję pomocy. Potrzebuję odpoczynku. Myślałam, że... nie wiem co myślałam, sądziłam, że gorzej już nie może być, myślałam, że będzie już tylko lepiej. Myliłam się.
-Jak to, kim jestem? To ja! Nie pamiętasz mnie?-powiedziałam z łzami w oczach.
-Przykro mi, ale ja Cię nie znam.-powiedział zadowolonym głosem. Zraniło mnie to. Wiedziałam, że to nie jego wina, ale...  Zasłoniłam dłonią buzię, bo wybuchłam głośnym płaczem. Chciałam wybiec, niestety chłopcy zatarasowali mi wyjście z sali.
-Ej, co jest? Co się stało? Halo?- przejęty Harry zareagował pierwszy. Złapał mnie za ramię i zatrzymał. Ja się wyrwałam i wolnym, ale szybkim krokiem zaczęłam kierować się do wyjścia ze szpitala. Znowu zostałam zatrzymana, tym razem Liam:
-Poczekaj! Zayn się przecież obudził!
-Obudził się i mnie nie poznał! Muszę iść.-w towarzystwie płaczu wybiegłam ze szpitala i nie wiedziałam gdzie się podziać.
*Oczami Harry'ego*
Postanowiliśmy, że zdecydowanie za dużo daliśmy czasu Katy dla Zayn'a. Wchodząc do sali zastałem z chłopakami Katy w okropnym stanie wybiegającą. Widziałem, że chłopcy mają spóźniony zapłon, dlatego zareagowałem.
-Ej? Co jest? Co się stało? Hallo?- Katy była zapłakana. Nie wiedziałem o co chodzi, przecież Zayn się obudził, zauważyliśmy. Okazało się, że n i k o g o nie pamięta. Katy wybiegła ze szpitala, ja uznałem, że lepiej będzie jak zostanie sama. Musi sobie sama z tym poradzić, w tej sytuacji samotność.
-Zayn! Stary? Nie pamiętasz nas?-Louis odezwał się pierwszy. Ja stałem i cieszyłem się jak dziecko, że się obudził. Nie obchodziło mnie to, że nic nie pamięta. Naprawimy to.
-Niall, Zayn, Harry, Liam! Nareszcie! Myślałem, że koniec ze mną. Nie wiem czy myślałem... O czym ty mówisz Louis? Jak to nie pamiętam? Już chcę stąd wyjść.- Eee? Zatkało mnie. Jednak zacząłem skakać z radości! To było piękne. Spełniły się moje sny, marzenia. Marzenia się spełniają.
-Ale... to ty wszystko pamiętasz? A Katy...?- mówiłem i nie wierzyłem, ale cieszyłem się.
-Katy! Gdzie ona jest?! Co z nią?
-Ale jak to? Przed chwilą tu była!- Liam był zdenerwowany.
-To była Katy...? Ale... Jak to?- teraz zrozumiałem... Katy nie miała włosów...
*Oczami Katy*
Nogi mi się plątały. Nie wiedziałam co myśleć, co robić. Wszystko mi się zawaliło. Nie było sensu mojego życia. Szłam środkiem ulicy, przez głowę przeszła mi myśl... gdzie jest Emily? W sumie, ona da radę. Poczułam, że upadłam. Piekielny ból sparaliżował moje ciało.
--------------------------------------------
19. Jak to już daleko zaszło. Jak się Wam podoba? Proszę o komentarze! Do następnego!
@maniaopach

INFORMACJA

   Zapraszam wszystkich na mojego drugiego bloga! Jeden mi nie wystarczy! ;d www.bez-niego-nie-ma-mnie.blogspot.com

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 18

        Kolejna garść włosów, która bez walki wychodzi z czyjąś ręką,. Moje włosy poddają się i odchodzą ode mnie. Zostawiają mnie z tym samą. Żałowałam krytycznych słów na temat moich włosów. Teraz były dla mnie piękne, najpiękniejsze na świecie. Zaraz nie będzie ich wcale. Wiedziałam przecież, że wypadną wszystkie. Silne leki osłabiają, a nawet niszczą cebulki włosów przez co nie mają się na czym trzymać moje gęste, ciężkie włosy. Najbardziej bolesnym faktem z tego wszystkiego było to, że te włosy są wszędzie. Więcej ich jest na podłodze, niż na mojej głowie. Widziałam je w łazience, w umywalce, na łóżku, dosłownie gdzie nie spojrzałam tam były moje włosy. Ohydne było dla mnie to, jak widziałam moją długą własność myjącą wraz z brudnym mopem podłogę szpitalnego pokoju. Obrzydliwie to brzmi prawda? Aż mnie wykrzywia.
         Spojrzałam na mamę. Miała tak samo łzy w oczach jak ja. Trzymała mój kosmyk w dłoni i patrzyła mi w oczy. Przytuliła mnie chyba wybaczając za to co zrobiłam. Nie miałam zamiaru jej przepraszać. Nie było tutaj mojej winy. To nie moja wina, że moje życie tak się potoczyło i kazało mi tak zrobić. Widziałam, że muszę się pożegnać dzisiaj z moimi włosami. To będzie bardzo bolesne, nie wiem czy to wytrzymam ale trzeba. Nie mogę dłużej czekać i patrzeć jak włosy walą się po kątach! To jest straszne. Muszę zacząć o siebie dbać, bo jak dalej tak będzie... to Zayn z tego wyjdzie a ja nie.
Mama przerwała ciszę i nasz uścisk:
-Kochanie, nie wiem jak ty... ale ja uważam, że czas już zająć się Twoimi włoskami. Wiesz, że to jest nieuniknione...
-Mamuś, czytasz mi w myślach. Nie chcę już patrzeć na to.-i wzięłam garść włosów do ręki. Czyli to dzisiaj, dzisiaj pogrzeb moich włosów. Nikogo na niego nie zaproszę. Tylko ja,mama i moje włosy.
           Mama wybrała się do fryzjerki, do swojej znajomej, która obiecała jej, że pożyczy jej maszynkę do golenia włosów. Bardzo się bałam, bo za niedługo to się stanie... Myślami błądziłam jak będę wyglądała. Jak będę łysa to już na pewno nie będę się podobała Zayn'owi. W sumie to tego też chciałam. Zależało mi, żeby miał normalne życie. Ze mną go nie będzie miał.
-Jestem, kochanie... gotowa jesteś?-mama trzymała w ręce siatkę. Zgadywałam, że w niej ma to "cudo".  Zabrałam swoje szanowne cztery litery i podążałam za mamą do łazienki. Przygotowała dla mnie krzesło, które stało odwrócone do lustra tyłem. Pewnie po to, żebym siebie nie widziała, ale i tak będę musiała spojrzeć w lustro.
            Popatrzyłam ostatni raz na moje włosy w lustrze. Były takie piękne. Idealne. Usiadłam na krześle i zamknęłam oczy. Usłyszałam odgłos maszynki. Mama delikatnie dotknęła mojej skóry, próbując ogolić pasmo włosów, jednak ja przerwałam jej płaczem. W dłoniach schowałam twarz. Nie chciałam nikogo widzieć, marzyłam żeby być sama. Chciałam obudzić się z tego koszmaru. Myślałam, że to może taki długi sen, z którego nie mogę się obudzić, że najwidoczniej najadłam się na noc. Jednak ilekroć się uszczypnęłam w rękę, pozostawał tylko ból.
-Słońce jak nie czujesz się gotowa to nie będziemy tego robić!
-Niee.. Nie będę gotowa znowu patrzeć na włosy na podłodze. Rób.-płakałam, ciężkie łzy spływały po mojej twarzy wypełnionej złością do świata.
Kiedy mama zakończyła czynność, jaką wykonywała powiedziała, że wyglądam ślicznie. Ja jej nie wierzyłam, ale z wielką niepewnością spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie, obrzydliwie. Odechciało mi się żyć.

 *Kilka dni później*
Pogodziłam się z myślą, że włosów nie odzyskam. Nie zgodziłam się na perukę, która niby ma wyglądać jak  prawdziwe włosy. Nie będę się wygłupiać. Dzisiaj lekarze pozwolili mi wyjść do domu. Zabronili mi chodzić do szpitala gdzie leży Zayn, gdyż wielce mogę się czegoś zarazić. Oni są chyba głupi, jak myślą, że ich posłucham. Pierwsze co zrobię to do niego pojadę.
                                        Bez niego w moim życiu za cicho, a w sercu za pusto..
Byłam już w domu. Zmęczona całą podróżą poszłam na górę do "mojego świata". Planowałam wyjście do Zayn'a kiedy nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka telefonu. Dzwoniła Emily.
-Hej moja kochana siostro!-powiedziałam zadowolona.
-Ooo. Ktoś tu ma dobry humorek. Kiedy się spotkamy? Kiedy wychodzisz i jak się czujesz?
-No więc. Zaskoczę Cię. Jestem w domu, czuję się dobrze i nie wiem kiedy się spotkamy.
-O proszę! Aż taki masz grafik zawalony? A co powiesz jak do Ciebie teraz wpadnę?
-No poczekaj... moja sekretarka się do Ciebie odezwie!
-Hahah. Dobra, dobra lookaj do kalendarza!
-Planuję się wybrać do Zayn'a chcesz to chodź ze mną.
-Jaki Zayn? Zayn?! To wy...?- no tak, nie opowiadałam jej.
-Dłuuga historia. Wpadaj do mnie szybko, a potem do niego idziemy.
-Ale, że niby do szpitala? Dobra, zaraz będę.
Czyli wszyscy wiedzieli co i jak z Zayn'em. Jest osobą sławną pewnie dlatego. Kiedy Emily przyszła, opowiedziałam jej całą historię. Była zachwycona pierścionkiem i zła, że tak długo o niczym nie widziała.
-Katy! Chłopcy przyszli!-mama zawołała mnie z głosem pełnym energii. Pobiegłam zaskoczona na dół. Bałam się, ze coś nie tak z Zayn'em.
-Coś z Zayn'em?!
-Tak, nam też miło, że Cię widzimy.
-No mówcie! Stało się coś?!
-Nie. Musi się coś stać żebyśmy odwiedzili naszą małą malutką?-Louis'owi odwalało bo podszedł do mnie i złapał mnie za policzki. Poszliśmy wszyscy na górę na co Emi.. głośno zareagowała.
-O Boże, o Boże, o Boże! A!Ajajajjajjjaja! Nie no trzymajcie mnie!
-Emily, ogarnij się jak chcesz wpaść któremuś w oko.-szepnęłam jej do ucha.
Pierwszy wystartował do niej Louis i przytulił ją mocno, niestety od razu powiedział, że ma dziewczynę. Następnie Liam, który także jest zajęty. Niall powiedział ,że ma dziewczynę a raczej dziewczyny- "swoje żarełko". Jenak na końcu Harry.... tak wiedziałam, że coś z tego będzie. Dziwił mnie fakt, że nic nie mówili na temat mojej fryzury, której nie było. Nic nie powiedzieli, tylko tyle, że wyglądam pięknie.
Wybraliśmy się wszyscy do Zayn'a. Pamiętałam drogę i salę, w której leżał. Poprosiłam ich aby zaczekali chwilkę, że chcę pobyć z nim troszkę sama. Oni zrozumieli i poszli do Kawiarni bo jak zwykle Niall był głodny.
Usiadłam na krześle, obok łóżka. Złapałam go delikatnie za rękę.
-Mówiłam, że wrócę. Kocham Cię.
Poczułam, że ruszył ręką. Czułam, że się budzi. Otworzył oczy. Coś chce powiedzieć:
-Kim ty jesteś?!