wtorek, 4 września 2012

Rozdział 9

                Pogodziłam się z bolesnym faktem, że go już nie zobaczę. Nie mogłam o nim myśleć, bo złość doprowadzała mnie do płaczu. Ostatnio zauważyłam, że za dużo cierpię. Za dużo jest płaczu i ciągłej rozpaczy. Nie po to jestem, żeby całe życie płakać. Nikt nie ma prawa wbijać noża w moje serce. Nie drugi raz. Dopiero się zagoiło. Nie pozwolę na to, nie tym razem. Nie mogę być taka głupia. Skoro postanowiłam, że o nim zapomnę to zapomnę i już. Kwiaty wyrzuciłam, a misie... oddałam do świetlicy, oprócz jednego. Domyślacie się pewnie którego, no nie? Zayna. Nie potrafiłam go tam zostawić. Tylko to mi zostało po nim. Zamknęłam ten koszmarny rozdział i zaczęłam nowy. W tym się będzie myślę działo, ale mam nadzieję, że mniej niż w poprzednim.
Mijały kolejne dni kiedy w końcu dotarła do mnie dobra wiadomość. Chyba pierwsza w okresie długich tygodni. Wychodzę do domu, na przepustkę. Do wybawienia się mam tydzień, tylko tydzień, oczywiście jak wszystko będzie ok. Cieszyłam się jak małe dziecko. W końcu domu nie widziałam będzie dobijało do dwóch miesięcy. Zapomniałam już jak on wygląda! Wiem, że jest piękny. W szybkim czasie, wraz z mamą spakowałyśmy wszystkie swoje rzeczy do dwóch toreb. Poczekałyśmy na wypis, niestety trzeba było czekać do 12, bo nie mogą wypisać go wcześniej. Wszystko przedłużyło się do 14. Poganiałam mamę, bo miałam wielką ochotę wyjść już z tego debilnego miejsca. Było przeklęte. Ratowało mi życie, ale nienawidziłam go. Bałam się, że przez to będę musiała się stąd wyprowadzić. Kochałam Londyn, ale za dużo wspomnień, tych złych wspomnień.
Poczułam ciepłe promyki słońca, które przebijały się przez białe chmury. Był piękny dzień lata. Wsiadłam do auta i zaczęłam smarować się kremem z filtrem-50. Muszę chronić skórę, żeby nie wyskoczyły mi plamy, które mogą nie zniknąć. Na głowie oczywiście mam czarny kapelusz, nie chcę dostać udaru. Zastanawiałam się, jak spędzę te dni. Miałam mnóstwo planów. Nie wspominałam Wam chyba, że między mną a Emily jest już wszystko w porządku. Planujemy wypad do kina. Jak ja dawno nie byłam! Oj dużo muszę nadrobić!
Nasz dom nie znajdował się w Centrum Londynu. Mieszkaliśmy w spokojnej dzielnicy. Dużo zieleni, kwiatów, niedaleko las. Wjechaliśmy na plac. Dom był ogromny, chyba dopiero teraz to zauważyłam. Wielkie okno, porównywalne do kształtu trójkąta rzucało się w oczy. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że to okno należy do mojego pokoju. Kolor domu to piękny odcień żółci. Ściany tarasu należącego do pokoju rodziców na pierwszym piętrze, były obłożone kamieniem. Mój pokój znajdował się na drugim piętrze. Weszłam do środka. Poczułam zapach rosołu. Tak, to mój dom. Było tu dużo miejsca. Ogromny salon, w którym stoi mój fortepian, Rzuciłam się na niego i zaczęłam grać piękną melodię. Jadalnia z wielkim stołem na sześć osób. Kuchnia w kolorach kremowych i bordowych. Schody z marmuru zaprowadziły mnie na górę. Zaraz po lewej stronie były drzwi otwarte szeroko na oścież. To był mój pokój. Moje wielkie łóżko, zajmujące pół pokoju, piękne meble otwierana tak jakby na dotyk. Trzeba było nacisnąć a one same się otwierały. I oczywiście zniewalający widok. To lubiłam tu najbardziej. Kocham to miejsce. Jest takie moje. Mogę rozmyślać tu w samotności o wszystkim, nikt mi nie przeszkadza.
Wieczorem oglądałam z rodzicami filmy zajadając się pizzą. To był męczący dzień. Postanowiłam, że sprawię sobie tą przyjemność i wezmę kąpiel w ogromnej wannie z hydromasażem rodziców, ponieważ w łazience na górze jest prysznic. Napełniłam wannę gorącą wodą, wlałam płyn o zapachu malinowym i włączyłam jacuzzi. W momencie zrobiła się gigantyczna piana, którą się bawiłam. Po kąpieli napiłam się ciepłej herbatki i położyłam się do mojego łóżeczka. Odpłynęłam.
Wypoczęta obudziłam się rankiem. Podniosłam się i wyjrzałam przez okno. Od razu wiedziałam, że to będzie udany dzień, pewnie dlatego, że ujrzałam  sarenkę skaczącą po polanie, a za nią mniejsza. Uśmiechnęłam się i poszłam na śniadanie. Mama przyrządziła moją ulubioną jajecznicę z szynką i cebulką. Kiedy zjadłam poszłam się ubrać. Zadzwoniłam do Emily i umówiłam się, że pójdziemy do kina. Seans miałyśmy o 15, ale postanowiłyśmy, że przed komedią poszalejemy na zakupach więc wyszłyśmy wcześniej. Do kina autobusem jechało się jakieś 20 minut. Wpadłyśmy do ogromnego centrum handlowego i od razu wpadły nam w oko ciuchy na wystawach.
-Emily! Patrz jaka sukienka!- krzyczałam.
-Ohoho. Co powiesz jak wystroisz się w nią na dzisiejszą imprezę?-to była kusząca propozycja.
-Ymm... No ale przecież ja nie mogę!- nici z planów. Nawet drinka się nie napiję. Durna choroba.
-No tak. Ale! To nie znaczy, że nie możemy się świetnie bawić, no nie?! Spokojnie zrobimy sobie imprezę we dwie.-Emily była kochana. Dziwiłam się, że nie chce iść tam sama.
Łaziłyśmy tak jeszcze godzinę po jakiś sklepach, a toreb nam przybywało. Kupiłam sobie świetne buty i wiele innych ciekawych rzeczy. Kiedy spojrzałyśmy na zegarek okazało się, że zaraz przegapimy naszą komedię. Zaczęłyśmy zmierzać ku kasie, aby kupić bilety. Stanęłyśmy w ogromnej kolejce i śmiałyśmy się same nie wiedząc z czego. Ja jednak przestałam się śmiać. Po moim policzku zaczęła lecieć łza.
-Katy? Co się dzieje? Źle się czujesz?
Zobaczyłam jego. Stał w kolejce z jakąś dziewczyną za rękę. Pocałowała go w policzek.
----------------------------------------------
Jest 9 rozdział. Jak Wam się podoba? Proszę głosujcie na mnie: http://stories--about-1d.blogspot.com/ mój numerek to 3.
A jak Wam się podoba nowy szablon? Abbie dziękuję.
Jak chcecie być informowani o nowych rozdziałaś piszcie swoje nazwy na tt. :)

5 komentarzy: