piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 28

                                            Przeszkoda, którą nie tak łatwo przeskoczyć- to ja. 
To co usłyszałam mnie ucieszyło. Szczerze się cieszyłam, ale i smuciłam. To dziecko potrzebuje miłości, rodziców i spokojnej, normalnej rodziny. Ja nie powinnam do niej należeć. Wokół mnie kręcą się same złe rzeczy. Każda sytuacja mnie pożera w całości, sycąc się moją bezsilnością.
*
Leżałam na boku, wlepiając swoje oczy w rodziców i myśląc co powinnam powiedzieć. Nie umiałam nic wydusić i na szczęście wyratował mnie lekarz. Zwrócił się do moich rodziców:
-Mogę państwa na chwilkę prosić?
-Oczywiście.-wstali i wyszli przed salę. Rozumiałam, że nie chcieli abym uczestniczyła w tej rozmowie, żebym jej nie słyszała.  Nie udało im się to, bo nawet nie zamknęli drzwi, więc doskonale ich słyszałam.
„Chciałem z państwem porozmawiać oczywiście o Katy. Nie mam dobrych wiadomości. Przez przerwę w leczeniu jej stan zdrowia się pogorszył. Badania, które zrobiliśmy dzisiaj to potwierdziły. Myśleliśmy, że leczenie pójdzie zgrabnie i łatwo, jednak tak nie będzie i mówię to z przykrością. Tą chorobę da się wyleczyć, jednak w takim stanie nie zawsze to wychodzi, będziemy się starać. Od razu mówię, że będziemy potrzebować dawcy do przeszczepu. Państwa córka będzie musiała przyjmować mocniejsze leki.”
Usłyszałam płacz mamy, a po chwili oddalający się głos taty i coraz cichszy szloch mojej rodzicielki. Poszli rozmawiać z lekarzem dokładniej. Usiadłam na łóżku i czułam łzy na policzkach. Po pokoju rozległ się głos Zayna.:
-Cześć skarbie, jak się czuuu...-nie dokończył widząc mój stan. Odłożył szybko siatki pełne smakoszy i podbiegł do mnie.-Co się stało?-wypowiedział zdenerwowanym głosem.
-Mój stan się pogorszył Zayn. Muszę przyjmować mocniejsze leki. Będę potrzebowała dawcy.. do przeszczepu.
-Katy, najważniejsze, że jest dla Ciebie ratunek. Nie to, że mocne leki, przez które wypadną Ci włoski, które przez przerwę zaczęły Ci odrastać, tworząc uroczy meszek. To nie jest ważne. Najważniejsze jest zdrowie, abym mógł się Tobą cieszyć. Chcę pokazać Ci świat, objąć Cię, pocałować. Będę czekał, aż wyzdrowiejesz i będziesz spokojnie oddychać. Dawca się znajdzie, uwierz mi. Wierzysz mi?-mówił patrząc mi w oczy i gładząc mój zapłakany policzek. Uśmiechnął się w moją stronę.-Wiem, że mi wierzysz.-pocałował moje usta. Wstał i skierował się do reklamówek pełnych smakołyków i zaczął je wyciągać.-No popatrz tylko jakie Ci tu pyszności przyniosłem. Marchewki są od Louisa, od Liama zupę pomidorową, którą sam zrobił, ale kazał Ci zjeść ją widelcem albo nożem, od Harrego masz czekoladowego kota, od Nialla masz nadgryzionego pączka, a ode mnie...-przerwałam mu:
-Zayn?
-Tak?
-Ja mogę nie przeżyć.-nie powiedział nic, zamknął się w sobie. Widziałam w jego oczach łzy, które były takie prawdziwe. On naprawdę mnie k o c h a . Teraz w to wierzę, ale nie cieszę się z tego, bo jego miłość może w każdej chwili umrzeć.
-------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki, ale postaram się szybko dodać kolejny, żeby to nadrobić. :)

5 komentarzy:

  1. *.* Świetny, cudny no nie wiem co powiedzieć <3
    Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetny rozdział. Fakt-krótki,ale ważne, ze jest. Uwielbiam Twoje opowiadanie :) x

    Veronica z
    true-friendship-with-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. upss.. M am nadzieje.że dawca.się.znajdzie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Moglabys napisac do mnie na mail keade@poczta.fm ? Mam do ciebie pewną sprawę odnośnie bloga. Pozdrawiam, jagoda;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPER. nie wiem co wiecej napisac.. tylko, zeby dawca nie byl zayn ;c -Ola

    OdpowiedzUsuń